🔔 SUBSKRYBUJ KANAŁ / @marschall22
Relacja z 2 dni (12-13.05.2023r.) na rzekach Mierzęcka Struga oraz Drawa, z noclegiem na dziko gdzieś przed Łęczynem. Weekend zapowiadał się bardzo ładny, miały to być pierwsze naprawdę ciepłe dni w tym roku.
Startuję z pola namiotowego przy Mierzęcinie. Dojazd jest taki sobie, zdarzyło mi się zimą zakopać na polu, gdy wybrałem nie tą drogę co trzeba, zresztą oznaczoną jako dojazd, ale lepiej skorzystać z drogi alternatywnej, zwłaszcza po deszczach.
Jest to mój drugi spływ z namiotem, packraftem, więc pakowanie poszło dość sprawnie, t-zip znowu zrobił robotę, większość rzeczy poszło do wnętrza komór, na wierzchu tylko rzeczy na dzień wędrówki, obiad, przekąski, wędka i wszystko z czego skorzystam podczas płynięcia. Wystartowałem jak zwykle dość późno, około 13 tej, mocno wiało, jednak w dolinie rzeki wiatr był niemal nieodczuwalny. Ostatni raz byłem na tych rzekach jeszcze zimą, krajobraz i sama rzeka bardzo się zmieniły, rozkwitło życie, w trzcinach słychać było pełno ptaków, zaraz na początku spotkałem też rodzinkę dzików, zerwały się nerwowo gdy przepłynąłem dosłownie metr obok. Uderzyło mnie to, że widać było mnóstwo ścieżek zwierząt, które prowadziły do wody, wszystko w wodzie jak i w około tętniło życiem. Po drodze obiad, próby łowienia ryb, pod koniec nawet z sukcesami, jednak później tragedia, gubię siatkę z rybami :( wracam się pod prąd, wpatrując w wodę, ale niestety siatki nie znajduję, ogromna strata, szkoda ryb jak i niepotrzebnego zaśmiecania rzeki. Generalnie spływ miał mieć formę leniuchowania, mało co wiosłowałem, niósł mnie słaby nurt, nigdzie się nie spieszyłem. Pod koniec dnia zaczynam wypatrywać dogodnego miejsca na nocleg, jednak dopiero pod Łęczynem znajduje odpowiednie miejsce, za to takie, które mi bardzo przypadło do gustu. Wieczorem małe ognisko, kolacja, lenistwo i wpatrywanie się w gwiazdy, które tej nocy były bardzo wyraźne na niebie. Noc była chłodna, ale nie zimna, było dużo cieplej niż na moim ostatnim spływie w majówkę gdzie temp. spadła do -1. Było bezwietrznie i jak tylko słońce wyszło znad horyzontu, zaczęło prażyć niemiłosiernie, jednak tutaj spisał się nowy nabytek i dwa wejścia w namiocie, uchylenie obu spowodowało przyjemny przeciąg i mogłem pospać jeszcze trochę. Drugi dzień zapowiadał się jeszcze cieplejszy niż poprzedni, ale po południu znowu zaczęło wiać. Niedługo po wyruszeniu napotykam kajakarzy, którzy rozpoczynają swój spływ, mijam ich i dopiero pod koniec Mierzęcinki pozwalam się dogonić, gdy łowię ryby. Drugi dzień również bardzo leniwy, prawie nie wiosłuję nigdzie się nie śpieszę. Generalnie cała moja trasa jest do zrobienia w jeden dzień, ale założenie tego spływu było właśnie takie, że ma być powoli, z łowieniem ryb. Niestety tego dnia nie udało się nic złowić, nie miałem żadnego brania. Drawa jest zupełnie inną rzeką, od razu czuć różnicę po wypłynięciu z Mierzęcinki, jest znacznie głębsza, a nurt jest szybszy. Zbliża się wieczór, bobry dają o sobie znać, że to ich teren i co chwila słychać huk jakby ktoś rzucił duży kamień do wody, to one walą ogonami by odstraszyć intruza. Dopływam do osady Hutniki (jeden dom), dawnej huty szkła, na brzegu jest go mnóstwo wymieszanego z ziemią, również w piasku na samej krawędzi wody, jednak straciło swoją ostrość, krawędzie się stępiły przez lata, całe szczęście bo packraft to nie kajak i pomimo jego naprawdę zadziwiającej wytrzymałości, to trzeba jednak uważać na przebicie. Niestety nie ma tam kompletnie zasięgu, biegam po łące i szukam sieci, na chwilę znajduję jedną kreskę, jednak nie mogę się połączyć, zarówno orange jak i plus nie działają, nie mogę zatem dać znać mojej podwózce by po mnie przyjechała. Cóż płynę dalej, może w Dębinie będzie lepiej, jak nie to zostanę dzień dłużej, aż w końcu złapię zasięg. Z Hutnik do Dębiny jest tylko kawałek, tam udaje się wykonać telefon, jednak dopiero koło leśniczówki.
Spływ bardzo fajny, coraz bardziej jestem zadowolony z PR500, na początku miałem obawy jak to będzie spakować się na więcej niż jeden dzień, jednak t-zip daje radę i bardzo ułatwia cały proces. Powoli dochodzę do wprawy jak radzić sobie na przenoskach. Obawiałem się, że załadowane burty będą problemem, jednak okazało się, że mój pakunek nie jest aż tak ciężki, więc na przenoskach biorę packraft pod pachę i idę, muszę tylko odczepić przytroczony plecak, który jest na przodzie. Załadowanie packrafta w burty powoduje też, że środek ciężkości jest nisko co również jest dobre podczas płynięcia. Jak piszę ten tekst to jestem już po czterech spływach kilkudniowych i generalnie PR500 zachwyca mnie coraz bardziej z każdym spływem i z weekendu na weekend czekam tylko by znowu ruszyć na rzekę.
Muzyka:
Jason Shaw - SERENITY
Loop - KV
Jason Shaw - RUNNING WATERS
Негізгі бет 2 dni na dziko - spływ packraftem rzekami Mierzęcka Struga i Drawa. Itiwit PR500 [4K]
Пікірлер: 16