Dziś front burzowy praktycznie od południa nie milkł, co chwila powtarzając wyładowania i mocno uwodnione burze.
Zbliżała się 21, gdy podszedłem do okna popatrzeć na błękit i ołów przecinające niebo na pół. Przeszło, jadę!
Od kilku dni się tam wybierałem, tylko w głowie było, że trafi się sandacz lub sum w okresie ochronnym (do ostatniego maja) i nie będzie radości z połowu.
Po drodze rozmawiam z kolegą, u nich padało od rana i przestało koło południa, też go pokusiło by sprawdzić co o tym myślą nocne drapieżniki.
Przez zalaną łąkę idę na inną ostrogę niż pierwotnie planowałem. Po drodze zakładam małego woblerka uklejopodobnego 5cm, z myślą o kleniu, lub boleniu na początek. Przedzierając się do zapomnianej główki przez wysokie trawy i trzciny, moczę spodnie i rękawy bluzy. Woda delikatnie podniesiona, stoję w trawach wodnych na granicy przelania się przez kalosze, do czystej wody jeszcze z dwa metry, trudno będzie coś podebrać. Pod nogami liczna drobnica oczekuje.
Pierwszy rzut w warkocz, wolno zwijam, pod przelewem pewne branie. Jest! Najpierw myślę, że boleń lub kleń, zaplatał się delikatnie w warkocze rdestnicy, gdy przepłynął przez przelew, sunac w górę rzeki, zwątpiałem. Po pierwszych uderzeniach ogona już wiem kto jest na drugim końcu zestawu. Dzwonię do Darka, ale ten jak przy ostatnim "gaworzacym" wilku, rozłącza się i każe sie skupić. Ryba opływa mnie pod drugim brzegiem w dół rzeki, nagrywam to. Hamulec ustawiony jak na bolenia, zestaw mocny sandczowy, który wiele może, tylko delikatne korwiczki przy małym woblerku nie pozwalają na siłowy hol. Cały czas przytrzymuję szpul~ ręką, pompując delikatnie, gotowy do puszczenia szpuli, gdy sum chce ruszyć bardziej zdecydowanie. Udaje się go przyciągnąć, ale po chwili startuje w dół. Juz czasem nurt wynosi wąsatego do powierzchni. Odzyskuje linkę i znów nagrywam suma, tym razem na przelewie. Decyzja, że wchodzę do wody za trawy i próbuję podebrać, lecz szybko rezygnuję z wwinięcia go do podbieraka, nawet gdy głowa przejdzie, on cały nie wejdzie. Za szczękę też niezbyt chwytać ręką, bo wobler w poprzeg wielkiej paszczy. Chwytam przypon, druga ręka pod brzuch, prawie jest, gdy jak wąż przedziera się przez sitowie w nurt. Nie spadł! Przyciągam i tym razem chwytem pod płetwy boczne. JEST! Pomiar do wędki i może wracać. Ciekawe czy to znajomy z przed roku...
Takie wyprawy się rozumie, jeden rzut i można wracać do domu 😉
______________________________________
Edycja: Pomiar ~118cm
#sum #silirusglanis #cat #spinning #spin #wędkarstwo #fishing #fish
Негізгі бет Pierwszy rzut - SUM (~118cm) i można wracać do domu
Пікірлер: 12